-Są?- zapytały z uśmiechem patrząc na mnie.
-Nie ważne.. Oddajcie mu to.
-Czemu? Nie podobają ci się?
-To nie ma znaczenia czy mi się podobają czy nie. Nie jesteśmy razem i nie powinien mi dawać takich drogich prezentów.
-Nie rozumiesz, że on chce cię tylko uszczęśliwić?
-Od tego mam Was, Thomasa i Federico. Nie potrzebuje go.
-Ale może on cię potrzebuje.
-Jak jesteście takie troskliwe to same idźcie do niego.
-Jak chcesz, ale jeżeli nie chcesz tego przyjąć- pokazały na bordowe pudełeczko- to ty mu to oddasz- westchnęłam. Czy one nie rozumieją, że ja nie chce mieć z nim nic wspólnego?
-Dobra, zastanowię się, a teraz przepraszam, jestem śpiąca chcę iść spać- powiedziałam, a one się uśmiechnęły i wyszły. Ponownie wzięłam do rąk naszyjniki i się delikatnie uśmiechnęłam. Prawda, są śliczne, ale ich nie przyjmę. Poza tym nie potrzebuję naszyjnika z literką L, chyba, że to od "Love".
***
Właśnie siedzę z dziewczynami przy stole i jemy śniadanie. Ustaliłyśmy, że po południu pójdziemy do parku i zrobimy sobie mały piknik.
Właśnie siedzę z dziewczynami przy stole i jemy śniadanie. Ustaliłyśmy, że po południu pójdziemy do parku i zrobimy sobie mały piknik.
-Ale muszę przyznać, Fran, że ten Diego jest dla ciebie idealny- powiedziała Lu.
-Ciesze się, że go polubiłaś- uśmiechnęła się szeroko.
-Trudno go nie lubić. Jest miły zabawny i przystojny, podobnie jak Leon.. Aż dziwne, że nie są braćmi..
-Racja. Gdy ich zobaczyłam po raz pierwszy myślałam, że są rodzeństwem.
-Możemy zakończyć ten temat? Gdy słyszę imię 'Leon' niedobrze mi się robi- powiedziałam dłubiąc widelcem w talerzu.
-Nie przesadzaj.
-Nie przesadzam. Ten gość mnie po prostu irytuje.
-Dobra, pogadajmy o czymś innym.
-Jak ci się układa z Thomasem?- zapytała Włoszka, a ja cicho westchnęłam.
-Dobrze. Póki nie zna prawdy jest dobrze.
-Kochasz go?
-Tak. Zresztą wiecie to. Po prostu się boje tego, że w jakiś sposób się dowie, że spałam, wiecie z kim.
-Jeżeli naprawdę się kochacie, to nawet taki błąd by was nie rozdzielił.
-Może masz rację.