piątek, 1 maja 2015

Rozdział 20 "Na to był czas, Leon"



*** TYDZIEŃ PÓŹNIEJ ***

Po raz pierwszy od tygodnia, dziewczynom udało się mnie wygonić z domu. Nie znaczy to oczywiście, że dobrze wyglądam... Mam na sobie ciuchy sprzed dwóch dni, podkrążone oczy, a włosy zawiązane w niechlujnego koka... 
Siadam na ławce i ślepo patrzę się w chodnik. Myślę o Leonie, cały czas. Nie mogę o nim zapomnieć, pomimo, że powinnam. Cały czas mam przed oczami nasze wspólne chwile.. Pocałunki... A teraz? W jednej chwili to wszystko prysnęło. Zniknęło... Nie ma już tego, nie ma nas. Ta myśl mnie chyba najbardziej gnębi, a zarazem przeraża. Po chwili moja głowa się podnosi i zauważam Leona... Uśmiecham się delikatnie.. może to znak? Patrzę przez dłuższą chwilę na niego, aby upewnić się, że moje oczy się nie mylą. Gdy jestem już na sto procent pewna, że to on, powoli wstaję z ławki i niepewnym krokiem, podchodzę do niego. 
- Violetta... - odparł beznamiętnie.
- Na prawdę? Po tym wszystkim tylko to masz mi do powiedzenia? - pytam zawiedziona. 
- Nas już nic nie łączy, myślałem, że zdajesz sobie z tego sprawę. 
- Nic? Naprawdę uważasz, że po tym wszystkim nic nas nie łączy? - pytam próbując być twardą, choć nie wychodzi mi to, gdy czuję napływające łzy. 
-  Nasz związek się skończył. Musisz się z tym pogodzić.
- Odpowiesz mi na jedno pytanie? - patrzę w jego oczy i próbuję znaleźć w nich choć odrobinę miłości, lecz jak na złość, nie mogę niczego dostrzec... On naprawdę cały czas udawał? 
- Byle by szybko... Śpieszę się. 
- Czy choć przez chwilę, traktowałeś mnie poważnie? 
- Cały czas cię traktuję poważnie - odpowiada, na co ja śmieję się ironicznie.  Moja cała dotychczasowa rozpacz, w jednej sekundzie, zamieniła się na złość. 
- Poważnie? - śmieję się - Przespałeś się ze mną i zostawiłeś samą, jak dziwkę. Naprawdę mnie za taką uważałeś? Nie mogę uwierzyć, że ja  poświęciłam tak dużo dla osoby, której zależało jedynie na seksie... Jesteś najgorszą osobą, która pojawiła się w moim życiu... Nienawidzę cię za to... Ale wiesz co jest najgorsze? Że pomimo tego, że widzę jakim jesteś człowiekiem, nadal cię kocham i wierzę w to, że gdzieś pod tą straszną maską nienawiści jest mój Leon, którego pokochałam i nadal kocham. A teraz przepraszam, nie będę marnowała twojego cennego czasu. Leć, bo się spóźnisz do kolejnej chętnej... 
- Violetta... 
- Co, prawda boli? 
- Nie rozumiesz mnie... 
- Ja? Ja cię nie rozumiem? Zostawiłeś mnie z dnia na dzień, bez żadnego słowa... Na prawdę nie widzisz w jakim jestem stanie? A ty? Jak nowo narodzony. Gratuluję ci, udało ci się mnie skrzywdzić, tego chciałeś, nie? 
- Możemy normalnie porozmawiać? 
- Teraz ci się zachciało? - prycham - Na to był czas, Leon. 
- Kocham cię, rozumiesz? 
- Nie, nie rozumiem! Gdybyś mnie kochał, to nie byłabym teraz w takim stanie, nie cierpiałabym. Nie dam się kolejny raz omotać wokół palca, już nie, Leon. Zostaw mnie teraz i idź do swojej blondyneczki - omijam go i wracam do domu. Nie mam zamiaru dłużej z nim rozmawiać i słuchać, tych kłamstw. Już mi wystarczy.


***

- Violetta... - Dziewczyny od kilku godzin siedzą przy mnie i próbują pocieszyć, choć to na marne. Nic mi teraz nie poprawi humoru. One nie wiedzą jak ja się teraz czuję... - Nie możesz o nim cały czas myśleć...
- Mogę - odpowiedziałam nadal szlochając.
- To on powinien teraz cierpieć, nie ty. Violetta jesteś wspaniałą dziewczyną... Znajdziesz sobie jeszcze takiego faceta, który nigdy cię nie skrzywdzi... Nie trać czasu na takiego dupka.
- Ale ja nie chcę innego, rozumiecie? Ja kocham tylko Leona i tylko z nich chcę być. Tylko w jego ramionach się uspokoję i tylko przy nim się uśmiechnę. Nie chcę żyć bez niego, rozumiecie?
- Ale on cię skrzywdził... Nie zasługuje na ciebie. Zrozum to w końcu, bo jeszcze zrobisz przez niego sobie coś złego... - Po chwili Do Franceski zadzwonił telefon. Odebrała po czym wyszła z pokoju.
- Viola, rozumiem cię naprawdę. Wiem co czujesz, ale to tak nie może wyglądać... Po raz kolejny płaczesz, a my nie umiemy ci pomóc. Musisz zrozumieć, że Leon to zakończony rozdział...
-Nie zakończę rozdziału, nie rozumiejąc go. Ty nie rozumiesz, że ja nie wierzę w to, że cały czas udawał, że mnie kocha? Coś się musiało stać, a on mi nie chcę powiedzieć...
- Prosze cię, nie rób sobie głupiej nadziei. Nie pamiętasz jak Fran mówiła, że widziała go z jakąś rudą małpą? On sypia pewnie z każdą... - mówi, a ja się cicho zaśmiałam.
- Lu.. Tą rudą małpą byłam ja. Przebrałam się, abyście nas nie rozpoznali - mówię z delikatnym uśmiechem przypominając sobie tamtą chwilę. Widzę, że blondynka chce coś powiedzieć, ale w tym momencie do pokoju wbiega zdenerwowana Włoszka i zabiera ze sobą Ludmiłę. Ja nadal siedzę na kanapie okryta kocykiem i ślepo patrze się przed siebie przypominając sobie po koli wszystkie chwile spędzone z moim najukochańszym Leosiem.
- Co? Jak to?! - Słyszę zdenerwowany głos blondynki z korytarza. Już po chwili wchodzą do salonu ubrane w kurtki.
- Violetta wrócimy za... dwie godziny - mówi zdenerwowana Lu.
- Gdzie idziecie?
- Nie ważne... Musimy coś załatwić.
- Gdzie idziecie? Widzę, że coś się stało!
- Violetta, nie ważne! - zdenerwowała się Ferro.
- Lu, ona musi znać prawdę...- szepnęła Włoszka.
 - O co do cholery chodzi?! - krzyknęłam.
- O Leona... - powiedziała cicho Włoszka.
- Co z nim? - przestraszyłam się.
- On.. On... Violetta - westchnęła - On jest w szpitalu.
- Co? - poczułam napływające łzy - To pewnie przeze mnie... - zaczęłam płakać...
- Nie Violetta, to prze...
- Rozmawiałam z nim wczoraj... Powiedział, że mnie kocha, chciał mi coś wytłumaczyć, ale nie słuchałam go...
- Violetta... - odparła smutnie, a zarazem ze złością blondynka - Federico go pobił.
- Co?! - krzyknęłam wściekła na mojego brata. Jak on mógł mi zrobić coś takiego?

*** *** ***
Simkaa!
Dziś krótki, ale myślę, że akcja jest ;p
Pod ostatnim rozdziałem były 2 komentarze, czytał to ktoś w ogóle?
Dziś króciutko, zapraszam jeszcze tylko na Bloga, którego prowadzę razem z Motylkiem!
LINK !!!
Do następnego :*
Suzzy 

5 komentarzy:

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy !